Geoblog.pl    dosgringos    Podróże    Ameryka Południowa - nasza trzymiesięczna podróż    Ruiny Imperium Chimu
Zwiń mapę
2010
28
mar

Ruiny Imperium Chimu

 
Peru
Peru, Trujillo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21081 km
 
(K) Witajcie.
Dziś wczesnym rankiem dotarliśmy do Limy. Postanowiliśmy fundnąć sobie nieco luksusu, kupując bilet autobusowy w wersji cama (czyli siedzenie rozkładane prawie do poziomu). Podróż więc upłynęła nam na bardzo wygodnym spaniu. Dodatkowo okazało się, że na naszym poziomie (tutaj w autobusach zazwyczaj są 2 poziomy) jesteśmy sami. Tak więc cisza, spokój, aż nie chciało nam się wysiadać.
Zameldowani jesteśmy w Hotelu España (jeszcze raz dzięki Michale i Magdo za cynk). Hotel zlokalizowany w samym centrum. Wnętrze trochę jak w muzeum (w pozytywnym oczywiście znaczeniu), pokoik trochę mały i bez okna, ale cena naprawdę przyzwoita.

Kilka słów na temat wczorajszego dnia w Trujillo i wycieczki do Chan Chan oraz Huaca de la Luna i del Sol. Zasugerowani całkiem przyzwoitymi opiniami na portalu trip advisor, postanowiliśmy udać się do miejsca Casa de Clara. Według opisu, spodziewaliśmy się tam prostego i niedrogiego zakwaterowania oraz możliwości wykupienia wycieczki na wspomniane wyżej miejsca z dobrze przygotowanym przewodnikiem, władającym jerzykiem angielskim. Niestety - prawie wszystko zaskoczyło nas z tej gorszej strony.
Pokój faktycznie okazał się niedrogi, ale jego stan pozostawiał dużo do życzenia. Pomijam fakt, że nie było tam zbyt czysto i że napakowany był on łóżkami szpitalnymi. Najgorszy był zapach starości czy też może grzyba, który stawał się nie do zniesienia po zamknięciu okna. W łazience strach byłoby wziąć prysznic i już na pierwszy rzut oka widać, że dawno tam nikt nie czyścił.

Właścicielka (Clara), bardzo wyluzowana pani po 60. Po wprowadzeniu nas do pokoju natychmiast znikła w otchłani kuchni na swój lunch, mimo, że wspomnieliśmy, że chcielibyśmy się dowiedzieć coś więcej na temat wycieczki. Po odczekaniu 20min. postanowiliśmy udać się na miasto by kupić bilet do Limy na dzień następny. A po drodze dowiedzieć się, ile takie wycieczki do ruin kosztują. Okazało się, że bez żadnego targowania znaleźliśmy ofertę za 25 soli od osoby (transport i przewodnik). Po powrocie naszej pani Clary nie było, a nikt inny nie chciał / nie był w stanie udzielić nam informacji. Po ok. godzinie Clara pojawiła się. Według Tripadvisor´a przewodnicy w Trujillo często nie znają dobrze angielskiego lub są niedoinformowani, a właśnie w Casa de Clara mieliśmy spodziewać się porządnej organizacji. I właśnie dlatego przetrzymaliśmy tą godzinkę.

Clara rzuciła nam cenę 60 soli od osoby, ale szybko wyczytała z naszych twarzy, że to nie przejdzie. Rozpoczęła sie dyskusja, że z nią to dużo lepiej niż w grupie - że indywidualnie, dużo opowiadania oraz, że załatwi nam wejście studenckie. Zgodziliśmy się na 50 soli. Następnego dnia mieliśmy wyjeżdżać o 10.

Po szybkim śniadanku o 9.30 czekaliśmy w hallu na naszego przewodnika (Clara). Po porannym prawie godzinnym wykładzie na temat jej życia (na szczęście po hiszpańsku) i 15minutach poszukiwania kapelusza (po znalezieniu go, Clara zdecydowała się i tak wziąć inny), wsiedliśmy wreszcie do przeszytego rdzą garbusa, by ruszyć ku przygodzie. I przygodą ona była w rzeczy samej - ale mówię tu teraz o jeździe samochodem. To jak przenieść się do czasów, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie. Jedyną działającą rzeczą w samochodzie był silnik. Brak lusterek i wycieraczek (na szczęście nie padało), nie działające kierunkowskazy (mało kto ich tu używa), nie otwierające się drzwi od środka (trzeba było otwierać je przez okno) i siedzenie tak nasprężynowane, że jadąc czułem się jak kierowca tira falujący na kocich łbach (tyle, że tam nie zahacza się głową o dach). Po drodze przypomnieliśmy tylko gadatliwej pani, że chcieliśmy przewodnika po angielsku - długie opowieści skróciły się wtedy nieco do jakiegoś anglojęzycznego bełkotu, zagłuszanego przez silnik garbusa.

Po dotarciu na miejsca zwiedzanie odbywało sie w bardzo szybkim tempie. Clara używając sporych skrótów myślowych rzucała zbitki wyrazów angielskich, które tylko czasem przypominały zdania. Najczęściej pojawiały się słowa LOOK i NICE!

Ręce nam opadały. Ali zagotowała się, jak w przedsionku Chan Chan Clara zatrzymała się i przez kilka dobrych minut przeglądała sobie gazetkę związaną z miejscem, pokazując na kolorowe obrazki tego, co tam wcześniej wykopano. NIE TEGO CHCIELŚMY. Nie udało nam się poczuć klimatu miejsca, ani dowiedzieć ciekawych anegdotek z życia codziennego cywilizacji Chimów. Dowiedzieliśmy się za to kiedy i z kim Clara coś zobaczyła / wykopała. Kogo z archeologów zna, no i oczywiście mnóstwo o symbolach. Znaczy były to kilkakrotnie powtarzane zdania typu Sun and Moon, always go together, Good and Bad - always go together. Look! (gestykulując rękoma) balance – NICE...

Ostatecznie okazało się, że nie zobaczyliśmy jednego muzeum, za to wszystkie miejsca zrobiliśmy w rekordowym czasie 5 godzin (według ulotek z innych agencji przewidywane było 8 godzin). My nawet zdążyliśmy jeszcze zajrzeć do mechanika w drodze powrotnej - na szczęście mechanika nie było, bo ciężko byłoby ten czas uwzględnić jako zwiedzanie.
Ogólnie rzecz biorąc - wszystkich, którzy czytają tego bloga i zastanawiają się nad opcją Casa de Clara - ostrzegam! Omijajcie to miejsce i Clarę z daleka. Zamykam ten rozdział narzekania.

(A) Żeby tak nie narzekać tylko, to ja dodam kilka informacji o miejscu, w którym spędziliśmy ostatnie dwa dni. Trujillo było jednym z pierwszych miast założonych przez Hiszpanów w Ameryce południowej. Nazwa pochodzi od miejsca urodzenia Francisco Pizarro (konkwistador, który podbił imperium Inków). Niestety oprócz kolorowego Placu Głównego (czyli Plaza de Armas), miasto jest zakorkowane, brudne, po prostu brzydkie (a miało być bez narzekania...).
Z ciekawostek - odbywa się tu corocznie w styczniu konkurs tańca "Marinera". Jako iż jest to najbardziej popularny taniec Peruwiański, ściągają tu pary z całego kraju, aby wziąć udział w zawodach tanecznych. Niestety nie dane nam było zobaczyć na żywo jak wyglądają te popisy. To ponoć mieszanka rytmów hiszpańsko-andyjsko-afrykańskich. Może być ciekawe...

Do Trujillo przyjechaliśmy jednak aby zobaczyć ruiny z czasów prekolumbijskich. Są to obiekty znajdujące się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. I całe szczęście, bo z opowieści naszej przewodniczki, wiele złota i ceramiki, które tu wcześniej odkopano, zostało rozkradzione i po prostu sprzedane prywatnym kolekcjonerom.
Ruiny miasteczka Chan Chan robią wielkie wrażenie (mnie udawało się poczuć atmosferę miejsca tylko gdy oddalałam się na chwilę od "grupy" - czyt. nie dosięgał mnie głos działającej mi na nerwy Clary).
Miasto Chan Chan powstało około 850 roku. Była to stolica Imperium Chimu´, cywilizacji wywodzącej się z kultury Moche. Według naukowców, w momencie podboju imperium przez Inków w XV wieku, w mieście żyło około 30.000 ludzi. Miasto wybudowane jest z glinianej cegły adobe, mury pokryte są pięknymi ornamentami mówiącymi wiele o życiu, tradycjach i wierzeniach Chimów.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Agnieszka
Agnieszka - 2010-03-28 22:15
hehe ok jak bede w Preu, to Clare bede omijac z daleka ;)

Alinka napiszesz mi o ktorej dokladnie ladujecie w środe??

Buziaki
 
A K M Deruccy
A K M Deruccy - 2010-03-28 23:54
aaaaa to już w środę powrót???? CZEEEKAAAAAMMMMYYYY:)))
 
dosgringos
dosgringos - 2010-03-29 04:54
Przylatujemy w srode z Amsterdamu - KL3159 o 18:35 Aer Lingusem :) Do zobaczonka
 
KBJ
KBJ - 2010-03-29 09:53
Do zobaczenia :)
 
 
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 103 wpisy103 425 komentarzy425 1785 zdjęć1785 7 plików multimedialnych7
 
Nasze podróżewięcej
19.08.2017 - 06.09.2017
 
 
08.02.2013 - 16.02.2013
 
 
31.07.2012 - 31.07.2012