(K) Dziś rankiem pobiegliśmy (wolny spacer, po którym lało się z nas jak po sprincie) do naszej linii lotniczej Amaszonas. Okazało się jednak, że nasz samolocik rankiem nie poleci. W sumie nie wiem czy to przez dość gęstą mgłę pokrywającą okolice, czy też z jakiejś innej przyczyny. W każdym razie musimy czekać za informacjami, które mają nadejść o godzinie 16. Nic wielkiego się nie stanie jeśli lot zostanie przesunięty na jutro. Mamy bardzo fajne i tanie miejsce noclegowe. Hostel nazywa się El Curichal i mieści sie na ulicy Comercio 1490. Za nocleg w pokoiku 2 osobowym, z gorącym prysznicem, parka przemiłych Chilijczyków kasuje jedynie 70 bolivianów (28zł).
Niemniej, czekanie ogranicza nieco nasze możliwości zwiedzania. Mamy już spakowany duży plecak, a poruszanie się z nim w tak parną pogodę jest naprawdę uciążliwe. Na razie napełniliśmy brzuchy śniadaniem, w towarzystwie dwóch całkiem poważnych rozmiarów papug. Po wczorajszej nietrafionej kolacji (Alinka zamówiła Ceviche-czyli surowe owoce morza ścięte w soku z limonki) - miło było posilić się omletem i bułką, popijając tak długo wyczekiwaną dobrą kawą i sokiem owocowym...