(K) Witajcie Kochani.
Pilnie spieszymy z informacją, że wróciliśmy z pampy cali i zdrowi.
Dopiero siedząc na internecie dowiedzieliśmy się o trzęsieniu ziemi w Chile.
Tutaj -w Rurrenabaque- nic się nie działo. Myślę, że to z powodu odległości.
Tak więc proszę, nie martwcie się.
Oczywiście pozostajemy czujni i uważni i jeśli tylko nasze zdrowie będzie zagrożone,
z pewnością podróż przerwiemy.
-------------------------------------------------
(A) Nasze pierwsze doświadczenie terenów amazońskiej dżungli mieliśmy podczas wspomnianej wyżej wyprawy na pampie. Wygląda to mniej więcej tak: przez większość dnia siedzisz sobie na krzesełku w 8 osobowej łódce, płyniesz po rzeczce i podziwiasz zwierzęta żyjące w wodzie (żółwie, krokodyle, delfiny), na lądzie (małpy, kapibary) i w powietrzu (ojj nazw tych wszystkich ptaków nie sposób spamiętać)… Ale może od początku.
Dojazd do pampy (czyli miejsca zamieszkiwanego przez te wszystkie dzikie zwierzątka) zajmuje około 4 godziny -3 godz jeepem a następnie godzinka łódeczką. Po dopłynięciu do naszej bazy, zostajemy rozlokowani w noclegowniach. Warunki baaardzo polowe, czujemy się jak na koloniach :) Nie na darmo się jednak w dzieciństwie wakacje spędzało pod namiotami. Nie narzekamy, podoba nam się obozowy klimat…
(K) Najważniejsze wyposażenie – czyli kibelek i moskitiera – są – nie ma obaw, że nie damy rady!
(A) Pierwszym punktem programu jest oglądanie zachodu słońca w dżungli. Nasz przewodnik informuje nas, że w miejscu widokowym, do którego dopłyniemy łódeczką, można będzie nabyć napoje chłodzące: piwko bądź coca colę… Uzbrojeni w repelenty (płyny odstraszające komary) wypływamy więc. I bujając się na hamakach, z piwkiem w ręku podziwiamy zachód słońca. Całkiem miło jest…
(K) Wieczorem Alina wybierając kalosze na jutrzejszą wyprawę natyka się już po włożeniu stopy do środka na całkiem sporą gromadkę wielgachnych czerwonych mrówek. Na szczęście żadna z nich nie połasiła się na mięsistą nóżkę…
(A) Po kolacji, gdy rzekę oświetla już tylko księżyc, wypływamy podglądać życie nocne dżungli. Przy pomocy latarek udaje nam się wytropić świecące oczy kajmanów. Całe szczęście, że one są w krzakach, a my na łódce...
(K) Ja na początku żadnych odblasków nie widzę. Okazuje się jednak, że należy świecić latarką na wysokości swoich oczu, by coś zobaczyć. Moja lampka – czołówka, jest na to trochę za słaba.
(A) Po takich wrażeniach sen przychodzi szybko, choć trzeba się oswoić z odgłosami dobiegającymi z dżungli… Krzyś budzi się w nocy z bólem głowy. Niestety nie mamy ze sobą tabletki przeciwbólowej :(( Rano odkrywamy, że ktoś buszował w naszym pomieszczeniu podczas gdy my spaliśmy. Tuż obok drzwi naszego domku leży jeden z Krzysiowych batoników-zapasów, w połowie wyjedzony… Dla pewności jeszcze Krzysiek przelicza pozostawione w woreczku na stoliku batony – brakuje jednego… Poczekamy, zobaczymy – może uda nam się złapać złodzieja następnej nocy…