Burza dzisiejszej nocy dala się mocno we znaki. Pobliska rzeka wystąpiła z brzegu dość mocno. Obawialismy się, ze zaplanowany na dziś rafting nie odbędzie się ze względu na warunki.Jednak stawilismy się na 7.30 w stołówce, by posilić sie meksykańską jajecznicą, a już po 8.00 podpisywalismy "cyrografy" że zgadzamy się na wszystko, i bierzemy całą odpowiedzialność na siebie. Ubrani w kaski i kapoki, zaopatrzeni w wiosła i repelent ruszyliśmy z uśmiechem ku przygodzie.Po krótkim instruktażu z 5 podstawowych komend wsiedlismy do pontonu i ruszyliśmy w dół rzeki . Była ona dość wartka i chętnie znosiła nas w dół poprzez kaskady.Te większe nasz sternik dokładnie analizował by wybrać najlepszy wariant ich pokonania. Szło nam super i było dużo adrealiny i zabawy. Mielismy również atrakcje. Na jednej z oststnich kaskad nasz ponton wpadł w wir i straciliśmy jednego z wioślarzy. Biedny Bartek został pirwany przez prąd wody, ale dzielnie zatrzymał się na brzegu przytrzymawszy się kolczastego krzewu. Nasz sternik niestety nie dał rady ppanować sytuacji we współpracy z nami i musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Rzucił się z pontonu i za linkę wyciągnął nas z kipeli wiru. Straty -1 pokłuta dłoń, 11 pogryxoona ręką przez mrówki (Alina), 1 zgyubiony laczek (sternik). Wszyscy zadowoleni z rezultatu. Po dopłynięciu do miejsca docelowego ruszyliśmy przez dżunglę do niedawno odnalezionych ruin Majów, a następnie do przepięknego wodospadu w ktorym można było się wykąpać. Poxniej był szybki piknik i powrót do bazy, szybka zmiana doszczętnie mokrych ciuchów na suche i w drogę.
Ze wxgledu na ograniczenia czasowe musieliśmy zarezerwować sobie nocleg w połowie dtogi na wybrzeże. Padło na Escarcega -najbrzydsze miasto Meksyu. Cóż dużo mówić -potwierdzamy. Rano ruszamy do Chetumal, spróbujemy zaatakować Calakmul -zaginione miasto w środku dżungli.