Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy juz o 7.00. Nieco niedospani po głośnej i burzowej nocy ruszyliśmy do Bonampark, zlokalizowanego niespełna 3h drogi od Palemque. Po drodze zatrzymaliśmy się w przeuroczym miejscu, gdzie zjadłem najlepszą jajecznicę a'la Mexicana - z papryką, pomidorem i cebulą. Po dotarciu do celu (i przejechaniu chyba ze 100 progów zwalniających zwanych topes) zakwaterowaliśmy się w naszych pięknych drewnianych domkach zlokalizownych w dżungli. Hamak, lampa, stoliczk, łóżko. Tak niewiele, a tak pięknie zarazem. Od pobliskiej rzeki dzieli nas kilka metrów.
Na spacerze udało nam się zobaczyć jak rosną banany, oraz motyle wielkosci ptaków. Drzewa tutaj osiągają nawet 40 m wysokosci. Pozostała trójka zdecydowała się na kąpiel w rzece. Ja zostalem na brzegu, by "pilnować" sprzętu, w czym pomagał mi nieśmiało gekon.
Popołudnie spędziliśmy na hamakowaniu, a po kolacji, przy piwku indoo wsłuchiwaliśmy się w dźwięki dżungli, która po zmroku - ok 20:00 - staje się naprawdę głośna.
Intensywna burza pozbawiła nas prądu i dolała sporo wody do następnej atrakcji o której już niebawem.