Dziś wstaliśmy dopiero o 10:00. Ruszyliśmy w miasto, by zobaczyć świątynie oraz przejść ulicami China Town. Chińczycy przygotowują sie do obchodów nowego roku, wiec uliczki były pełne ludzi oraz straganów z jedzeniem. Jako ekipa smakowaliśmy prawie wszystko, co wpadło nam w ręce - czym dziwniejsze tym lepsze! Pieczone banany, ośmiorniczki zapiekane, soki z bambusa, mandarynki, sok prosto z kokosa, limonki, granatu, świeże ananasy, małe rybki w całości pieczone na głębokim oleju, taki kolczasty owoc, którego nazwy nie pamiętam (Durian) - było tego więcej - uzupełnię jak tylko sobie poprzypominam. Następnie ruszyliśmy do Świątyni Wat Pho, w której znajduje sie największy Leżący Budda. Bardzo ładny kompleks - niezamieszkiwany przez mnichów, będący jednak centrum pielgrzymowania wiernych.
Z ciekawostek - nikt z taksówkarzy nie chce jeździć na licznik - każdy chce sie umawiać na cenę. Nauczeni doświadczeniem z dnia poprzedniego juz wiemy gdzie i za ile mniej więcej sie jeździ. Ale dziś raz udało nam sie pojechać na Taksometr - ok 20min 60baht - czyli ok 6zl ;).
Po 18:00 spotkaliśmy sie ponownie z Ewą i Markiem. Wspólne piwko (6pln) i obiad (ok.6pln) i razem udaliśmy się na kolejne atrakcje. Akwarium z rybkami obgryzającymi martwy naskórek (ja i Alina nie wytrzymaliśmy nawet 5 min), a teraz wracamy masażu. Najlepiej wydane do tej pory pieniądze. 1/2h to 12zl, wszyscy po pierwszym od razu wzięli następny :), a niektórzy właśnie siedzą na trzecim z kolei. Jutro plany jeszcze do doszlifowania, ale wieczorem jedziemy pociągiem (ok.12h) do Chang-Mai oglądać długoszyich. Mam nadzieje, ze starczy nam nieco czasu na wrzucenie fotek na wyjeździe-pozdrawiamy.