(K) Nasza podróż po 84 dniach i przebytych ponad 6000 km drogą lądową dobiegła końca. Zatoczyliśmy pełen krąg wracając do Irlandii. To tutaj spędziliśmy ostatnie 5 lat.
Przez najbliższe kilka tygodni, podczas których musimy pozałatwiać kilka spraw związanych z powrotem do Polski, chcielibyśmy spotkać się z naszymi znajomymi z Zielonej Wyspy.
Dziękujemy wszystkim śledzącym naszego bloga. Wasza aktywność była dla nas naprawdę bardzo wspierająca.
Tak moi mili - podróżując stajemy się samotnikami mimo woli - z wielką radością i niecierpliwością wyczekiwaliśmy od Was tych kliku słów - które łykaliśmy niczym
tabletki na tęsknotę za Wami...
Zawiedzeni jesteśmy nieco pierwszymi dwoma tygodniami podróży. Opóźniony bagaż Alinki i mało atrakcyjna północna część Chile całkiem poważnie zepsuły nam start.
Jedynie miasto La Serena godne jest polecenia ze względu na dość unikatowy park pingwinów de Humboldt oraz całkiem ciekawe obserwatorium astrologiczne.
Później było już tylko lepiej. Zderzenie z tak odmienną od sąsiedniego kraju Boliwią wywarło na nas duże wrażenie. Kobitki z metrowymi warkoczami śmigające po wszędobylskich ryneczkach z melonikami a la Charlie Chaplin, autobusy, które nie powinny jeździć (a sprawowały się zaskakująco dobrze), drogi, które powinny być bardziej przejezdne i krajobrazy, w które czasem było ciężko uwierzyć, że istnieją naprawdę. Prości i zapracowani ludzie, wszędobylski kurczak serwowany prawie na każdym kroku i dania z frytkami i ryżem-który tam uważany jest za sałatkę oraz wyśmienite zupy wegetariańskie, długo będziemy wspominać.
Oczywiście jeszcze bardziej w pamięci pozostaną nam niezmierzone połacie pustyni solnej w Uyuni, ciasne i zapylone tunele kopalni Potosi, śliczna Wyspa Słońca na jeziorze Titikaka, wszystkie przemierzone ścieżki górskie, parna i pełna komarów dżungla i pampa, ehhh - Boliwia to (naszym zdaniem) dla wszystkich odwiedzających Amerykę Południową punkt obowiązkowy. Mimo wszelkich przestróg i ostrzeżeń to właśnie tu czuliśmy się ze wszystkich trzech krajów najbezpieczniej.
Peru urzekło mnie bajkowymi widokami. Ludzie niestety nieco zawiedli. Rzucająca się w pierwszym momencie sympatyczność Peruwiańczyków szybko schodzi na drugi plan,
ukazując prawdziwy powód ich serdeczności - interes. Niestety fałszywość mocno nas zniechęcała do wielu mieszkańców Peru, ale wiemy, że w kraju tak bardzo rozwiniętym turystycznie bycie miłym dla gringo to część zawodu, który przecież przekłada się na pieniądze. Pomijając mentalność tutejszej ludności - wszystko zasługuje na słowa pochwały.
Kraj wielu kontrastów, przygotowany na naprawdę różnego rodzaju zachcianki turystów. Odwiedzając dobrze zachowane od wielu wieków ruiny przenosisz się w epokę Inków, czy Chimu, a za chwilkę spływasz pontonem po rwącej rzece albo lecisz paralotnią! W miastach tętni cywilizacja. Wystarczy jednak wyjechać trochę dalej i możesz cofnąć się w czasie, obserwując zwyczaje i sposób życia zgodny z tradycją od wielu lat.
Czy Ameryka południowa nas zmieniła? I tak i nie. Tak - ponieważ staliśmy się bardziej otwarci. Na nowych ludzi, na niedogodności związane z podróżą, na różnice kulturowe, które szokują przy pierwszym z nimi zderzeniu. Nie - ponieważ wróciliśmy razem, dzielimy ciągle te same poglądy oraz mamy nadal podobne upodobania co do spędzania wolnego czasu. Przez ostatnie trzy miesiące byliśmy ze sobą prawie non-stop. Obawialiśmy się tego nieco przed wyjazdem - bo jak wiadomo nadmiar czasu wolnego w związku to nic dobrego na dłuższą metę. Okazało się jednak, że poradziliśmy sobie z tym całkiem nieźle...
Większość z Was pewnie pamięta moje mało optymistyczne nastawienie do wyprawy. Muszę jednak przyznać, że nie taki diabeł straszny... Znacznie częściej doświadczaliśmy tych pozytywnych i ciekawych chwil, niż tych, których doświadczać nie lubimy. Niewygoda w podróży nie męczy tak bardzo gdy się jest w drodze, dużo bardziej męczy, gdy myśli się o niej siedząc wygodnie w fotelu... Wszystkie przeżyte przez nas przygody są osiągalne dla zdecydowanej większości z Was.
Jeśli ktoś zapyta mnie czy powtórzyłbym ostatnie trzy miesiące odpowiedziałbym oczywiście TAK.
Podróżować można na wiele sposobów - dopasowując je do własnych preferencji i potrzeb. Nam udało się wybierać takie drogi by czuć się relatywnie bezpiecznie nie tracąc zbyt wiele z przygody. Cieszę się z tego, że dałem się namówić żonce...
Pozdrawiamy Was serdecznie i do zobaczenia, lub przeczytania...