Geoblog.pl    dosgringos    Podróże    Ameryka Południowa - nasza trzymiesięczna podróż    W kopalniach Potosi-najwyżej położonego miasta na świecie!
Zwiń mapę
2010
26
sty

W kopalniach Potosi-najwyżej położonego miasta na świecie!

 
Boliwia
Boliwia, Potosí
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17455 km
 
(K)Dziś rano udajemy się na skromne śniadanko serwowane przez nasz hostel (2 bułki z dżemem+kawa) a następnie próbujemy przenieść się do hostelu obok. Jest on co prawda nieco droższy, ale ma centralne ogrzewanie (w przeciwieństwie do naszego). Okazuje się jednak że nie ma w nim już miejsc. Zostajemy więc jeszcze jedną noc w Compañia de Jesus.

Rankiem, ok 9:00 przyjeżdża po nas mały busik by zabrać nas na wycieczkę po jednej z wielu kopalni w Potosi.
Najpierw udajemy się do przebieralni, gdzie zostajemy wyposażeni w drelichy, kaski, kalosze oraz oświetlenie. Robimy rundkę po miejscach widokowych na inne kopalnie, by wkrótce dotrzeć do tej do której wejdziemy. Przed tym jeszcze zostajemy wprowadzeni w arkana pracy pod ziemią przez byłego górnika. Opowiada on dość obrazowo jak ciężka jest praca przy wydobywaniu (głównie srebra i cynku). Wykazuje się on również poczuciem humoru gdy demonstruje nam dlaczego nie powinno nosić się w kopalni stroju roboczego w stylu młodzieży europejskiej - opuszczone spodnie grożą przewróceniem się podczas ucieczki przed wybuchem :)
Jeszcze tylko zakupy w sklepikach dla górników i gotowi jesteśmy na zwiedzanie kopalni. Ich głównym asortymentem jest wszystko to, co potrzebne górnikom w pracy. Szpadle, woda, papierosy, liście koki, ale również dynamit i zapalniki. W związku z tym, że nasza wizyta będzie się odbywała podczas normalnej pracy górników, zostajemy poproszeni o zakupienie rzeczy dla nich potrzebnych, by choć w ten sposób wynagrodzić im szwendanie się po korytarzach i utrudnianie pracy. My kupujemy zestaw do wysadzania - laska dynamitu, zapalnik, "wzmacniacz wybuchu" i lont na 6min (20 bolivianos) oraz spory worek liści koki. Oczywiście normalnie takich produktów by nam nie sprzedano. Ale jesteśmy z przewodnikiem, nie ma więc problemów.
Ruszamy do kopalni. Już samo wejście nie należy do wielkich. Praca tam w dużej mierze odbywa się ciągle tylko przy wykorzystaniu sił człowieka-nie ma tam wielkich kombajnów wydobywczych. Wydobyty miał transportowany jest małymi wózkami bez hamulców (o wadze 1 tony każdy) przez 1-3 górników. Każdy z nich pracuje w kopalni na własną rękę, gdyż nie jest to już zakład państwowy. Piecze nad wszystkim mają tutaj grupy górnicze (cooperatives). Oznacza to w praktyce, że każdy pracuje ile chce, a zarabia tyle, ile wydobędzie. Oczywiście wiele zależy od szczęścia. Lepsza jakość kruszcu to wyższa cena sprzedaży. Pracę podjąć mogą tu nawet dzieci-najmłodszy górnik którego spotkaliśmy miał 13lat!!! Wszystko to oczywiście spowodowane biedą, a nie chęcią szybkiego dorobku.
Trasa, którą przemierzamy korytarzami nie należy do najłatwiejszych. Przewodnik narzuca dość szybkie tempo. Wokół coraz wyższa temperatura, coraz mniej powietrza i więcej kurzu. Ja ze względu na wzrost (jako ten najwyższy) zostaję oddelegowany na koniec grupy. Zahaczanie głową stropu lub przewodów z wodą czy powietrzem zdarza mi się co kilkanaście sekund. Idąc prawie na czworakach staram się utrzymywać tempo reszty. Co chwila musimy również odskakiwać na boki by przepuścić raz pusty, raz pełny wózek kruszcu.
Muszę przyznać, że górnicy tu pracujący naprawdę mają ciężkie życie. Ich głównym pożywieniem są żute liście koki, papierosy i spirytus 96%. Zostajemy nawet poczęstowani tym trunkiem, ale wszyscy oczywiście odmawiają z powodu jego "mocy". Z racji naszych narodowych tradycji jako jedyny podejmuję wyzwanie. No cóż. Spirytus jak spirytus-wchodzi na gorąco. Oczy zachodzą mi łzami ale daję rade! :)

W kopalni spędzamy jakieś 2godziny, przechodząc krętymi korytarzami, czasem się wznosząc, czasem schodząc w dól. Poznajemy kilka grup górników, chłoniemy ciekawe opowieści kopalniane.
Na powierzchni panuje tu oczywiście wiara w Boga. Górnicy są jak najnormalniejszymi katolikami, powiedziałbym wręcz że ich religijność jest czasem fanatyczna. Moc boska kończy się jednak wraz z przekroczeniem progu kopalni. Tam bowiem panuje bóg Tio. Skąd się on wziął i od czego pochodzi jego imię? W XVI wieku, gdy panowali tu Hiszpanie, ludzie podbitych terenów zmuszani byli do niewolniczej pracy w kopalniach. Nawet po 20godzin dziennie!.Oczywistym było więc to, iż po jakimś czasie zaczęto się buntować przeciw tyranii. Hiszpanie, znając mentalność i tradycje indiańskie, wymyślili więc nowego boga (hiszp.Dio), który miał karać tych, którzy porzucą pracę w kopalni. Indianie, lud bardzo liczący się z mocami boskimi, pogodzili się wiec ze swoim ciężkim losem. Cóż innego im pozostało. Sparaliżowani byli strachem. W języku Keczua, którym wtedy się posługiwano ( rdzenni Boliwijczycy tych regionów robią to do dziś) nie występuje litera "D". Z Dio (Bóg) powstał Tio. Jest on bardziej uosobieniem szatana i Pana Podziemi. Do dziś dnia zachowały się tradycje składnia ofiary Tio w postaci liści koki, alkoholu i papierosów przed rozpoczęciem pracy. Raz do roku natomiast zabija się lamę. Krwią biednego zwierzaka skrapia się wejście do kopalni. A wszystko to dla Pana Ciemności Tio, by pożywił się tą ofiara zamiast zabierać życie górnikom. Góra w Potosi pochłonęła ok 8mln istnień ludzkich. Mówi się, że kolor kruszcu jest odzwierciedleniem ich przelanej krwi...

Po wyjściu z kopalni bierzemy udział w detonacji dynamitu. Wrażenie suuupeeer. Później jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia i wracamy do naszego normalnego świata. Polecam wycieczkę każdemu kto odwiedzi Potosi, i komu nie żal 80bolivianos + 20-40bolivianos na prezenty dla górników. WARTO.
Jutro najprawdopodobniej ruszamy do Sucre.

(A) Po wycieczce obejrzeliśmy w hostelu film dokumentalny o dzieciach pracujących w kopalniach w Potosi. Poruszył nas dogłębnie..Dzieciaki te pracują by utrzymać rodziny, często by mieć możliwość edukacji. Szkoła dla nich jest oknem na świat, jedyną możliwością zdobycia lepszego zawodu, który pozwoli uciec im z kopalni. Ich marzenia są proste, a jednocześnie często niewykonalne..To uzmysłowiło nam, że wszyscy na świecie jesteśmy tacy sami, w podobny sposób dążymy do szczęścia. Smutne jest to, że tak wiele decyduje o tym gdzie się rodzimy. Czasem tego nie doceniamy, że będąc europejczykami wiele rzeczy mamy bez większego wysiłku. Już na samym starcie....
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (11)
DODAJ KOMENTARZ
Strusie
Strusie - 2010-01-26 23:32
No to widze ze juz pobieracie pierwsze nauki nowego fachu:) Alinka do twarzy Ci w tym kubraczku gornika:) Przywiezcie troche tego dynamitu do IE! Pozdrowionka kochani i czekamy na kolejne newsy! Daniel z Justyna
 
Wiola&Pawel
Wiola&Pawel - 2010-01-26 23:55
Witajcie nasi podroznicy! Dopiro dzisiaj "dolaczylismy" do waszj wyprawy. Nadrobililismy jednak wszystkie zaleglosci-przeczytalismy caly dziennik i zobaczylismy wszystkie zdjecia. Musimy przyznac, ze fotki sa niesamowite. Jak slyszymy nie omijaja was takze przeciwnosci losu - glowa do gory, jak bedzieci opowiadali dzieciom o waszej wyprawie bedziecie dumni, ze ze wszystkim sobie poradziliscie. Zyczymy jeszcze piekniejszych widokow i mnowstwa przygod. Od teraz bedziemy was oczywiscie sledzic na biezaco :) Pozdrawiamy
 
Ewaowieczka
Ewaowieczka - 2010-01-27 10:52
Ale wam zazdroscimy!!!!Wszystko co piszecie i zdjecia jest super tak jak bym czytala Pawlikowska albo Kinge Choszcz znowu. Tyle o tym rozmawialismy, planowalismy ze az nie moge uwiezyc ze to juz i ze to wy. Zdjecia sa cudowne. Wszystko to inny swiat!
Milo tez widziec ze juz lepiej sie czujesz Alinko
Trzymajcie sie pozdrawiamy
 
sliweczka
sliweczka - 2010-01-27 11:11
Daniel,chciales powiedziec ''przywiezcie troche lisci koki'' a nie dynamitu hehehe.
 
Agnieszka
Agnieszka - 2010-01-27 11:48
Panie Krzysztofie!!! wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek!! (bo to dziś prawda?) życze Ci zebyś zawsze był szczęśliwy no i zeby takia "podróż życia" trwa wiecznie :):):) 100 lat staruszku :P
 
Agnieszka
Agnieszka - 2010-01-27 11:50
acha no i zgadzam sie z poprzedniczką, takich lisci koki to mozecie troche przywiezc do Irlandii :):)
pozdrawiam
 
Agnieszka
Agnieszka - 2010-01-27 11:52
no i jeszcze chciałam powiedzieć że straaasznie schudłeś Krzysiu!!! wiec zaczynam przyzadzać juz te kotlety z piersi kurczaka na Wasze powitanie (Alinka nie martw sie dla Ciebie bedzie lasagna ze szpinakiem!!!
 
ZuzaPrzemoNatek
ZuzaPrzemoNatek - 2010-01-27 14:13
kochane misie rysie!
Najpierw z okazji 30 urodzin Krzysia wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i oby ta podróż była pierwszą z wielu wspaniałych, egzotycznych przygód (o ile może być jeszcze egzotyczniej!!!). STO LAT STO LAT NIECH ŻYJE ŻYJE NAM!!! .....ANI JA JA JA JA JA, ANI TY TY TY TY TY NIE LUBIMY ROBOTYYYY, KUPIMYYYY WÓZECZEEEEK, BĘDZIEM WOZIĆ PIASECZEK!!!! :D
Ze zdjęć wnioskujemy, że zabrakło Wam kaski na peruwiańską część podróży, więc dorabiacie na czarno :D
A tak serio: nie mamy zbytnio czasu na czytanie pamiętnika (co planuję nadrobić w ten weekend), ale kiedy tylko mogę pokazuję Natkowi zdjęcia, żeby nie zapomniał cioci Alinki i wuja Krzysia i tak skomentował Wasze niedawne zdj. pustynne: ciocia Linka ma bludne stalpetki :D Zdjęcia boskie, szczególnie właśnie te boliwijskie, pustynne, aż dech zapiera w piersi i ciarki przechodzą!!!! Patrzę i wzdycham, wzdycham, wzdycham....
Smutno tu bez Was!!! Przemcio zabrania mi wchodzenia na tą stronkę, bo potem jęczę całymi dniami :/ Ale spoko, w kuchni już stoi puszeczka na grube banknociki i jak marudzę, że my znowu do roboty, a Wy po Boliwii sobie biegacie i przedziaracie się z maczetami przez dżunglę, to myślę sobie o tej wypełniającej się puszeczce i już mam motywację do pracy :D
Świetnie wyglądacie, opaleni i uśmiechnięci!!!! My tu wyglądamy jak gotowane kurczaki :/ Ach, jak ja Wam zazdroszczę!!! Pozytywnie i motywująco oczywiście. Słucham sobie "Lamento Boliviano" i wzdycham :) Ale słuchajcie, ja jeszcze piękna i młoda, tak sobie myślę, że sprzątać lubię, dobrze piekę i gotuję, dużo nie wymagam, pracować mogę za darmo, tylko zapłaćcie za przelot.... Przemcio wcale nie musi nic wiedzieć. Skapnie się dopiero pewnie jak w lodówce żarcie się skończy, ale ja już bym się wtedy grzała w słonku gdzieś w Am. Płd... To co? Mamy deal?
 
Dosgringos
Dosgringos - 2010-01-27 20:54
Dzieki Wszystkim za zyczonka.
Danielu/Justyno/Olu-wszystko czego sobie zyczycie, ale wole Wam wyslac poczta bo podejrzewam, ze liscie koki w baazu moga byc tak samo mile widziane jak laski dynamitu,
czyli moga mi zapewnic dach nad glowa na kilka dlugich lat w jednym miejscu ;)

Pawle-Wiolu-dzieki ze sie odezwaliscie-pozdrawiamy Was goraco-musicie wiedziec ze nie jestesmy juz tak beznadziejni w kalambury i po powrocie do Dublina czekamy na rewanz-drzyjcie wiec ;)

Ewa-dzieki za komplementy-ja niestety odkrylem w sobie dyslekcje-ortografia u mnie lezy i kwiczy i czesto Alinka musi mi poprawiac wszystko

Aga-z ta podroza zycia na 100 lat to mi lepiej nie wroz-kiedys w koncu chcialbym zawitac do domu, zjesc cos domowego, wykapac sie w wannie i takie tam marzenia czlowieka w drodze.
i Ty mi tu takich rzeczy o kotletach nie wypisuj bo ludzie sie zaczna dziwnie patrzec jak zaczne lizac monitor :P

Magda-spoko-deal jest.Napiszemy do AirFranca,ze jako rekompensata za niedostarczenie bagazu chcemy by nam przywiezli Ciebie-zrob tylko duze zapasy dla Przemcia no i spora walowe dla nas (ucieszymy sie bardzo z jakiegos pysznego tortu!hehe)

pozdrawiamy z Sucre
 
Wiola&Pawel
Wiola&Pawel - 2010-01-27 22:28
Krzysko jak mogles do tego dopuscic. Rozumiem, ze probowales, ze chciales ale jak widac nic to. W koncu nadszedl ten ... :( radosny dzien kiedy to dwojeczka ustapila miejsce trojeczce ... ach co tam az ciezko pisac. Ale spoko nie jest tak zle trzymaj sie stary (no tak niestety) jeszcze nie wszystko stracone, jeszcze nie polowa drogi. Jezeli tam gdzies po drugiej stronie swiata istnieje jakic eliksir czy cos takiego co zatrzymuje wiek to ja poprosze o jakas buteleczke co tam butelke moze choc ja sie uratuje.
Krzysko z okazji tego radosnego dnia duzo usmiechu, zdrowka, niesamowitej wycieczki a po niej udanego startu w Polsce zyczy Wiola&Pawel

Krzysko pewnie juz o tym czytales na necie ale gdyby nie to w Peru sa jakies bardzo duze ulewy (najwieksze od 15 lat) Turysci przebywajacy na Machu Picchu byli ewakuowanie smiglowcami. Pewnie to jakas przejsciowa sytuacja ale moze bedziecie musieli to uwzglenic planujac date zdiedzania.

Apropo Kalamabur trenujcie, trenujcie z niecierpliwoscia czekamy na rewanza.
Trzymajcie sie. Uwazajcie na siebie. Papapapapa
 
Agata
Agata - 2010-01-28 22:11
Ciut spóźnione ale NAJserdeczniejsze życzenia Urodzinowe dla Krzysia-STO LAT...
 
 
zwiedzili 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 103 wpisy103 425 komentarzy425 1785 zdjęć1785 7 plików multimedialnych7
 
Nasze podróżewięcej
19.08.2017 - 06.09.2017
 
 
08.02.2013 - 16.02.2013
 
 
31.07.2012 - 31.07.2012